czwartek, 26 listopada 2009

Nie ma jak w domku...

Ja chyba jednak zdecydowanie domowe zwierzę jestem.Jak już mam wolne (w końcu) to wolę jednak pobyczyć się,po necie posznupać (jestem z G.Śląska,więc ja sznupię),kawkę w spokoju sączyć.Moja mądrzejsza połowa rozpieszcza mnie bardzo gotując prawie codziennie,w dodatku smacznie,i pod pysk mi owe dobra podsuwając.Normalnie szał.No,ale skoro jestem lud pracujący,w dodatku fizycznie,to mi się należy nie?
Uszy mam zatkane permanentnie,płukanie niewiele mi dało,no,przynajmniej już nie bolą,ale obawiam się,że znów będą.W zeszłym roku o tej porze,też byłam pół głucha,co przysparza mi uroczych dialogów pomiędzy mną,a pacjentami.Dzisiaj jestem w EMI,więc no umówmy się,że tam się jako takich dialogów nie prowadzi,no,ale jednak fajnie by było słyszeć najpierw,że ktoś ma zamiar strzelić mi balkonikiem w zęby.
Ciągle poszukiwany jest silnik do naszego samochodu i właściwie powoli przestaje mnie wkurzać to skakanie po drodze,a jeszcze chwilka zacznę to nawet lubić.
Kota nadal zapada w sen zimowy w różnych pozycjach i tak jej czasem zazdroszczę...
Tutaj zapadła sobie z moją przytulastą owcą...



Bywa też,że kładzie się w miejscach nieoczekiwanych.Tak jak wtedy,gdy jej usilnie poszukiwałam,bo w żadnych,znanych mi miejscach kota nie leżała.Leżała sobie za to o tak...czyżby chciała mi coś powiedzieć?



Czasem kota lola udaje,że jest poduszeczką i wtedy wygląda tak...



A na koniec kot proszący,nie mój,ale cuuuudny:))))

środa, 25 listopada 2009

Sen...

Obudziwszy się o 6 dziś rano,(nie tak zupełnie sama,mądrzejsza połowa mnie obudziła,bo wróciła ze pracy i do mnie gadała) ,niestety nie mogłam już usnąć,zawiozłam więc Młodą do szkoły i szalałam po domu ze ścierą.Ponieważ jednak kiedyś w końcu człowiek spać musi zasnęłam pod wieczór,sen miałam dziwny.Śnił mi się mój były mąż i babcia Władzia,że mnie całuje w policzek,obudziłam się,to Młoda mnie całowała,bo sobie zażyczyłam być obudzona,ale sen zrobił na mnie wrażenie niesamowite.Przede wszystkim babcia-nie dementywna,taka jak była kiedyś i za jaką bardzo tęsknię,rzeczowa,lubiejąca pogadać,dająca rady,czy ktoś sobie życzył,czy nie.Ale obecna zawsze,zawsze w domu,zawsze ucieszona na widok swoich dzieci i wnucząt.Miała swoje wady,ale kurde...cholernie za nią tęsknię.Nie chce,żeby była taka jak teraz.Skoro Bóg zdecydował się ją trzymać na świecie tak długo,jaką dał jej jakość tego życia?Zawsze była bardzo ruchliwa,wszędzie jej było pełno,teraz z ciężką demencją,nie może się odnaleźć,niczym zająć.Ale tak to już z demencją jest.Nie mniej bardzo tęsknię,za wpadaniem do niej w ciągu dnia i piciem razem cappucino,które tak lubiła,z jakimiś ciasteczkami.Nawet słuchać jej gderania.Ale zawsze była taka mocna.Taka skała.Bardzo nam Ciebie babciu brakuje.

Zmieniam temat,bo mi smutno.
Taki to wierszyk Klimka znalazłam dzisiaj w necie i zamieszczam,mam nadzieję,ze mogę...


ŻEBY CZŁOWIEK NIE
MIAŁ ZŁUDZEŃ

Żeby człowiek nie myślał, że jest doskonały
i żeby nie miał złudzeń, że się z Bogiem zbratał,
że wszystkie mu zwierzęta będą się kłaniały
i uznają, że właśnie on jest panem świata -
żeby więc człowiek nie wpadł w samouwielbienie,
by poznał jak ułomna jest z niego istota,
Bóg dał mu przykazania, rozum i sumienie,
a gdy to nie pomogło, wtedy stworzył KOTA.



Napracowałam się jak chłop pańszczyźniany,jeszcze tylko jutro na dole...i prawie mogę przyjmować gości.Kota niewiele sobie z tego sprzątania robiła i cały dzień była w doskonałym humorze.Kiedy ja w pocie czoła myłam okna,ona doskonale bawiła się sznurkiem od żaluzji,kiedy szorowałam półki w kuchni,przyszła sprawdzić dokładnie każdą półkę osobiście.Kiedy myłam lodówkę,
za doskonałą zabawę uznała pozrzucanie mi z kuchennego blatu rzeczy,które z lodówki powyjmowałam,zupełnie nie rozumiejąc,czemu mnie to nie bawi.Zmiesmaczona moim brakiem poczucia humoru poobserwowała mnie trochę spod bananowca...


I poszła spać do pokoju młodej,zresztą zauważyła,ze wyciągam odkurzacz i wolała się ewakuować w jakieś spokojniejsze miejsce...



Po powrocie Alicji ze szkoły nadszedł czas zabawy...



Dzień był męczący,ale owocny.Jutro następny taki,a w piatek...do pracy.Życie.
No to narta...

wtorek, 24 listopada 2009

Odpoczywam...

No nie tak zupełnie,bo w domu odbywają się generalne porządki,przed wizytą przyszłych(mam nadzieję) teściów.W praktyce oznacza to,że włażę w każdą dziurę,w której ewentualnie mógłby znajdować się kurz i czyszczę wszystko co wpadnie mi w ręce.Okna też,co w związku ze wspomnianą wcześniej porą deszczową nie jest łatwe.No i trzeba pamiętać,ze okna w Irlandii otwierają się TYLKO na zewnątrz.Tak dla ułatwienia.
Nocka z Karen nie była taka straszna,szczerze powiem,pomogła mi bardzo,nawet niespecjalnie rozkazując.Słowem-nie taka Karen straszna jak ją malują.Wczorajsza noc z Elane też nie była taka zła,przeraził mnie tylko widok pacjenta,który wrócił ze szpitala,gdzie był obserwowany po tym,jak upadł.Straszne.Wygląda jak po cieżkim pobiciu.Twarz prawie zmasakrowana,siniaki na biodrze.Szok.Lubię go,chociaż cieżko go czasem zrozumieć,ze względu na zaawansowanego Parkinsona.Bywa czasem agresywny.Nigdy do mnie.Może dlatego,ze jednak mam do większości z nich dużo szacunku.Większość staffu (zwłaszcza nursy) traktuje go jak wiejskiego głupka.Nie mniej-wrócił ze szpitala z potwornymi dźwiękami wydobywającymi się z klatki piersiowej,tutaj się to tak ładnie mówi,ze jest "chesty".Taaaa.Zostawiłyśmy drzwi od pokoju otwarte,żeby mieć go na oku,bo gościu upada średnio dwa razy dziennie.Nie wiem jak w innych NH wygląda falls prevention,ale u nas chyba marnie.Głównie polega na zakładaniu pacjentom hip protectors (takie majty z plastikowym ochraniaczem na biodro) i tak zwane falls mat.Jak pacjent wylezie z łóżka i stanie na to nogą to dzwoni dzwonek.Oprócz tego,ze te maty wkurzają nas niemiłosiernie to prewencja żadna,bo zanim doczłapię to pacjent jest już "upadły".Z drugiej strony,nie wiem co więcej można zrobić.To są żywi ludzie,a ze względu na stan umysłu ciężko im wytłumaczyć-nie łaź,bo sie wywalisz.
Co innego Infection Control,która u nas też leży,a mogłoby być lepiej.Trzy czwarte pacjentów ma MRSA (ciekawe,czy ja już też,myślę,żeby może jednak to sprawdzić),nawet Ci mają,co jak przyszli,to nie mieli.I ciężko winić staff,obserwuję swoje koleżanki,widzę,że stosują ten cały PPE,ale cóż.Poprzednia nasza szefowa izolowała tych z MRSA i jakoś sobie radziliśmy.Teraźniejsza nam zakazała izolować kogokolwiek i...Zresztą,co tu mówić o MRSA,jedna z pacjentek zaraziła już dwie kolejne świerzbem (cudownie prawda?) i nadal nikt nie zarządził żadnej izolacji.Strach się bać.No to też mówię,że czas zmienić robotę.Tylko...recesja wciąż szczerzy kły...
*
Kota poważnie zimą jest zniesmaczona.Wcześniej robi się ciemno i nie może oglądać sobie ptaszków przez okno,tudzież z balkonu jak robiła to latem.



Więc w ramach rozrywki dla samej siebie,postanowiła polować na ptaszki sztuczne,takie co wiszą sobie ku uciesze oka mojego (jak widac nie tylko mojego) i musiałam jej je wydzierać z pyska.Ptaki zostały więc powieszone wyżej,nie ma innej opcji,chociaż koncepcja autora (mnie) na temat umieszczenia ich była inna,ale cóż...



Kota nie dała sobie pstryknąć zdjęć dzisiaj,bo wzięło ją na mizianie...



Idę więc dokończyć herbatkę...



A Was zostawiam z Solange...



A na koniec zagadka.Skąd się biorą koty?

Podpowiedź:




I wszystko wiadomo....

sobota, 21 listopada 2009

Pora deszczowa...

...w Irlandii rozpoczęta.W Ire są dwie pory deszczowe,letnia i zimowa.Różnią się tym,że ta letnia jest nieco cieplejsza.Ogólnie-leje i zimno.Dzisiaj wyjglądneło słoneczko,ale założę się ,że to tak tylko dla zmyły.W nocy i tak będzie lało.Czeka mnie noc na EMI z okropną pigułą Karen,ale co poradzę.Spodziewam się,że sobie pobiegam i wrócę do domu półżywa.Będę słuchała prawdopodobnie,że Karen piękna i mądra jest.Litościwie powiem tutaj tylko,że Karen lepiej przeskoczyć,niż obejść,więc nie wiem skąd jej dobre samopoczucie na swój temat.Skąd innąd ludzie bez kompleksów fajni są.Mądrzejsza połową każe mi zmienić pracę.Łatwo powiedzieć.Recesja.I płacą cienko gdzie indziej.Przemęczę,póki co.Zobaczymy.Kota sypia ostatnio głównie w Alicji pokoju i zastanawiam się,czy już mam się obrazić,czy dać jej jeszcze szansę.Chyba wyczuwa w czym rzecz,bo koło 2 w nocy przyłazi i chce się miziać.Zabawia mnie też w sposób zupełnie dla niej nowy-goni ogon.



Wygląda przezabawnie,tupie przy tym nieziemsko...



Kot wymiziany wygląda tak...



P.S.Dla mamy:Osieł Loli przeszkadzał,że wisiał se,a ona była w humorze,bo obserwowała ptaszki,a że nie mogła dorwać ptaszka,dostało się osiełowi.....


Więc na koniec jeszcze Solange...



Pozdrawiam wszystkich...

niedziela, 15 listopada 2009

Depresja...

Skradała się podstępnie i mnie dopadła.Wyciągnęła brudne pazury i drapnęła.Ostro i nieoczekiwanie.W skali Becka wyszło,że łagodna.No to nie chciałabym doświadczyć tej głębokiej.Mimo szczerych chęci nie umiałam dopatrzeć się jej przyczyn.
Praca? No jak to praca.Ciężka,ale paradoksalnie gdzieś tam dająca wiele satysfakcji.Młoda- nie bardziej wkurzająca niż zazwyczaj,mądrzejsza połowa-jak zawsze,mentorski ton,czasem przebłyski miłości:obiad na stole i kwiaty.Nothing special.
Jak przyszła tak i poszła,zostawiła tylko lekki ślad i strach,że wróci.Nie wracaj.Sio.Skoro poszła,to nie była Ona może.Może wysłała,którąś ze swoich koleżanek.Nieco spokojniejszych.Ale boje się,że tylko się czai i nabiera siły,żeby walnąć w zęby znów.Ja zbieram siły też,żeby atak odeprzeć.Nie będzie taka...pluła nam w twarz!Oglądam więc pana Dunhama i zaśmiewamy się z młodą do łez...




Dziwne,że przeszło całkowicie,kiedy poszłam do pracy.Tej,której nie lubię i która,jak mi sie wydawało,jest przyczyną tej durnej huśtawki nastrojów.
potem,kiedy rano wracałam z pracy,moim oczom ukazało się...



Sobota,po ósmej rano,puste drogi i ta tęcza...Cudnie.



To nic,że pół nocy lało,to nic,że po trzech nockach oczy się same zamykają,kiedy widać,ze dzień zaczyna się pięknie...



Nawet kocie się troszkę pokićkało i postanowiła zadbać o swój zadek,umieszczając go na podusi...



Nie dam się Jej,już mnie nie dopadnie,strzelę w łeb i będę się uśmiechać.Bo wiem,że i tak będzie słońce.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Zimno...

No zimno.Wszyscy szukają ciepłego miejsca.Kota zaległa nam się w związku z tym na suszarce do prania,bo wiszący na niej kocyk już się wysuszył....



Dzisiaj rano,kiedy przyszłam z pracy kota oczekująca wyglądała tak...



I myli się ten kto sądzi,ze kota oczekiwała na mnie.Czekała,aż napełnię jej miskę.
Ostatnio kota głównie je.Siedząca kota wygląda jak futrzasta kulka z małą główką.Kota leżąca rozlewa się na wszystkie strony...



Rytuał poranny wygląda tak,że każdy kto wstaje,jest raczony przez kota wzruszającą historią,jaki to kot jest głodny,jak to kot nie jadł nic przez całą,długą noc i jeśli teraz nic nie zje-trupem padnie niewątpliwie.Wszystko okraszone proszącymi,przeciągłymi spojrzeniami wielkich,zielonych oczu i wdzięcznym:"prrr".Rzecz jasna mało kto może sie oprzeć temu kociemu przedstawieniu i pierwsze swe kroki kieruje do kuchni,żeby wygłodniałą bestię nakarmić.Problem w tym,że cała nasz trójka wstaje o różnych porach,więc kot przedstawienie niezmiennie odgrywa codziennie razy trzy.Ale co tam.Warto.I jeść dają,i pomiziają....
Na koniec mój ulubiony koci komiks....

piątek, 6 listopada 2009

Lazy friday....

Trzeci (i ostatni) wolny dzień.Czas sobie płynie powoli i bardzo przyjemnie.Udawszy się na zakupy (geldtag:P) i nabywszy sweterek i buty dla siebie oraz mięciusi szal i parę innych drobiazgów dla mamy,poczułam się szczęśliwsza.Czyżby objaw zakupoholizmu?
Eeeee...pies trącał.Ciężko pracuje,coś mi się od życia należy.
Wczoraj miałam miłych gości.Odwiedziła mnie Hanka,koleżanka z pracy,i jej chłop,z którym też pracuję i który wpienia mnie niemiłosiernie.Wpienia mnie w pracy,prywatnie nawet go lubię.Towarzystwo mieliśmy więc takie więcej międzynarodowe,bo łon jest Bułgarem.
Hanka jest na etapie uczenia się jeździć,dotarli więc do mnie z przygodami,mianowicie garda zwróciła jej uwagę,że głupio jeździ.No też mi coś.Trzy czwarte Irlandczyków głupio jeździ i nikt z tego powodu problemu nie robi.Nie mniej w końcu dotarli i spędziliśmy czas miło.Dzisiaj wybieramy się do znajomych na parapetówkę,co czyni nas osobnikami wielce towarzyskimi w tym tygodniu.
Wczorajsza wizyta była poprzedzona sprzątaniem mieszkania i Lola dzielnie pomagała mi sprzątać w szafce...



A dzień wcześniej spędzałyśmy sobie wieczór we trójkę....



A to dowód na to,że kot Lola kotem mocno wąsatym jest....



I na koniec zagadka...



Które giry należą do kogo?

środa, 4 listopada 2009

Normalnie miód malinka.....

...taka nocka jak ostatnia.Pomijając uroczy i sympatyczny jak zawsze wieczór i kładzenie dziadków spać.Jeden dzwonek na całą nockę.JEDEN!!! Normalnie szał!Już zapomniałam jak to jest się nudzić w robocie.Co nie zmienia faktu,ze i tak nadal mam ochotę wytłuc własnoręcznie tę "bardziej opaloną" część staffu naszego cudownego Nursing Home.Powinni se kurna na czole wytatuować:"It's not my job!".Na różowo,żeby nikt nie przeoczył.Nie musieli by tego tysiąc razy dziennie powtarzać.A i współpracownicy z miejsca zredukowaliby swoje głupie roszczenia w kwestii team work inne bzdety...Ale nie będziemy się denerwować,wolne jest nie?
Otóż wczoraj tuż przy wjeździe do pracy spotkał mnie taki oto cudny widok....Wyglądało,że się po prostu urwały...



i jeszcze....



No jakoś jaka jest każdy widzi,ale czegóż można oczekiwać-ciemno jak w d.....lampa to za mało....
A tak było ok.7.30 rano gdy kończyłam noc...



Tak na mnie wiernie on zawsze całą noc czeka...i jak go tu sprzedać????

Okrutnie zimno do Irlandii przyszło,i nie wiadomo skąd...Wszystkim tyłki marzną dokumentnie,ale to nie znaczy,że nie widzimy co sie dookoła nas dzieje.Kota na ten przykład postanowiła wtopić się w otoczenie...No tak,no mamy pościel w kolorach kota.....



Wszystkie koty są po studiach-wiadomo.Ale na przykład rozumek koci nie ogarnia,że jak się wsadzi łepek do tuneliku to pasiasty tyłek wystający na zewnątrz jednak kocią w nim obecność poniekąd zdradza....



Kota polująca na nas i wyskakująca znienacka z tunelika stała się ostatnio główną atrakcją....



Potem postanowiła zamordować myszkę....



Jak już przestanę się napawać faktem,że mam wolne,to może jutro....cdn....

poniedziałek, 2 listopada 2009

Na szybciutko...

Na szybciutko,bo zaraz idę do pracy i właściwie nie wiem czego oczekiwać (jak zawsze po wolnym).Wiem tylko,że pracuje znów z jedną z geniuszy z Indii,i jak mnie dzisiaj też będzie jawnie olewać i mi nie pomoże,to chyba sobie siądę i oleję też.A co.
Pociesza mnie fakt,że ta jest już nieco przez moich współpracowników "wyszkolona" i ostatnio jak z nią pracowałam,to mi pomagała.Mam niejasne wrażenie ,ze jestem dzisiaj w EMI (czyli skrzydło dla pacjentów z Alzheimerem i demencją...resztę łatwo można sobie dopowiedzieć.)Spodziewam się więc "mocnych wrażeń",jak to w domu wariatów,a na pacjentów zawsze mogę liczyć,ze wykonają coś ciekawego.
Załączam fotę,która dowodzi,ze Lola jest bardzo wrażliwa na piękno....



Kot relaksujący się kotem rozciągniętym w dziwnych miejscach bywa....np. w łapach....



Dodam,ze niebieska podusia jest specjalną podusią dla kota kupioną i kot od razu to wiedział.....




Zdjęcia wykonane przez Alicję,która zapowiada się na całkiem niezłego fotografa....



Inna sprawa,że z Loli jest całkiem niezła i cierpliwa modelka....
No to tyle na dzisiaj,z jesienno zimowym pozdrowieniem,z zimnej i wyjątkowo ponurej dziś wieczór Irlandii.....