poniedziałek, 1 marca 2010

Irlandia zieloną...

...wyspą jest.O tym wiedzą wszyscy.Niektórzy mówią nawet o niej szmaragdowa.No jak zwał tak zwał.Podobnież ta nazwa wzięła się z szmaragdowo-zielonego koloru wody otaczającej wyspę.Niekoniecznie.
W Irlandii wszędzie rośnie trawa.Cały rok.I cały rok jest upiornie zielona.Każdy najmniejszy wolny skrawek,jest natychmiast obsiewany trawskiem,a ta rośnie,nie robiąc sobie nic z pory roku.Koszmar,mówię Wam.W dzielnicy w której mieszkam,chociaż to chyba dotyczy Irlandii ogólnie, są ogromne połacie,które wyglądają jak pastwiska.Każdy mieszkaniec Dublina mógłby mieć sobie swoją krowę i spokojnie starczyłoby miejsca i zielonego paskudztwa,żeby krowa mogła sobie przeżuwać.





I cała Irlandia,wszyscy,mają absolutne kuku na muniu na punkcie koszenia tej trawy.Przed i za domami mają ogródeczki wielkości chusteczki do nosa i w nich oczywiście-trawsko.I koszą to namiętnie,jakby od tego zależało ich życie.Koszą,tną,strzygą.Oni się chyba boją,że jak nie skoszą,to to zielone ich zje,pożre,urośnie im wszędzie,w kuchni, w łazience w wannie,może nawet im w uszach.Ot taki lekki horrorek Kinga.Dziwne,że jakoś nie przeszkadzają im grzyby w łazience,i wcale nie mam na myśli pieczarek ani trufli.
Nie przeszkadza im też totalny syf,jaki mają w samochodach,może im tam nawet tez coś rośnie.A trawka dłuższa niż pięć centymetrów spędza im sen z powiek i lecą biegiem...
Podejrzewam,że sklepy,które sprzedają kosiarki i akcesoria do nich,to naprawdę kokosowy interes.
Dla człowieka,który usiłuje spać po ciężkiej nocce takie coś jest naprawdę upiorne.Ja wiem,że śpi się w nocy.No,ale tak się składa,że ja jednak wole w nocy pracować.No to mam za swoje.
Na naszym osiedlu stał sobie piękny niebieski parkan,który odgradzał już zbudowaną część mieszkań od tych,które dopiero maja powstać.Recesja kopnęła dewelopera w tyłek i mieszkania nie powstały.A niebieski parkanik stał.Właściciele mieszkań na osiedlu uznali,że jest brzydki i ma być posprzątany.Wystosowali więc odpowiednią petycję,którą osobiście podpisałam,bo co się będę wyłamywać,niech mają.O ja durna.Wprawdzie nie sądzę,aby mój podpis coś znaczył,no ale... Po paru dniach przyjechali panowie,rozwalili niebieski parkanik i zaczęli teren wyrównywać.O zgrozo.Zaczynali o ósmej rano.Jeździli różnymi paskudztwami.Oczywista z dźwiękiem.Nie mniej posprzątali,wyrównali i...co zrobili? Posiali zielone paskudztwo.Po dwóch tygodniach wzeszło sobie pięknie ( w listopadzie),więc natychmiast przybiegli skosić.A jak!Gdzie takie niekoszone by zostawili,przecież by spać nie mogli.A tak tylko ja nie mogłam.Dodam,że pod oknami sypialni mam przepiękny skwerek z krzaczkami,drzewkami,śliczny,wypielęgnowany z równo skoszoną (!) trawką.To tera jada też z drugiej strony,by ich słoń osmarkał.
Kota uwielbia siedzieć na oknie i ten skwerek obserwować.



Możliwe,że jak na prawdziwą Irlandkę przystało,cieszy ją widok równo przyciętej trawy...
Raz nawet poszłyśmy tam sobie na spacerek...



Mimo zielonej trawy i świecącego po oczach słońca,wiosny w Irlandii jeszcze nie widać.Dziś rano miałam na szybie samochodu piękne,mrozem namalowane,kwiaty.A wczoraj pan w telewizji powiedział,że to będzie najzimniejszy tydzień ever.Chociaż przekonana jestem,że jeszcze w tym tygodniu zasypianiu mojemu będzie towarzyszył pomruk kosiarek,bo to co na miejscu parkanika jest,znów niebezpiecznie urosło o jakieś dwa centymetry....

Take care!