piątek, 22 października 2010

Brzydko się zrobiło....

... i zimno.Przyszła pora pogrzać poduszki.A zwłaszcza,że od dwóch dni nie mogę ruszyć głową z lewą stronę.Jakas cholera wlazła mi w kark i nie chce wyjść.
Przyszła do mnie tęsknota za ciepłem i latem.



Miałam Ci ja latem piekną roślinnośc na balkonie.Niestety nadeszła niespodziewanie niszczycielska siła....



Z całym urokiem osobistym swoim,pożarł wszystko.Dziecię podsumowało zeżarte bratki:"Będzie miał ładną cerę".No na zdrowie mu w takim razie...



Po lecie zostały wspomnienia i zdjęcia,a na balkonie kwitną mi wrzosy,pod nadzorem Loli,która jak wiadomo jest bardzo wrażliwa na piękno natury...



Nawet szary dzień może być fajny kiedy widzę goniące się sierście,wrzosy na balkonie,a pani w sklepie jest przeurocza...



Take care!

środa, 20 października 2010

Nocne życie....

Nocne życie w Zielonym Domu bywa spokojne,bywa nudne,bywa ekscytujące,bywa śpiące....
Po radosnych trzech miesiącach spędzonych na dniówkach,zostałam brutalnie wrzucona spowrotem na night duty."Tylko na miesiąc Dżołana"-zapewniła mnie Miłościwie Nam Panująca.Oby.Po dwóch latach nocek,mam ich serdecznie dość.
Już na pierwszej nocce jeden z pacjentów podjął solidne postanowienie,że umiera.Nie dyskutowałam,bo on raczej z gatunku upartych,to co się będę...Nie żartował i starał się jak mógł i postanowienie swoje dokonał na nocce drugiej,więc moje modlitwy nie zostały wysłuchane,musiałam Montezumie podpaść.Uprzejmie inni pacjenci postanowili akurat w tym czasie nie dzwonić,więc mogłyśmy wykonac swoje obowiązki sumiennie i bez zbędnych przerw.Rodzina wyraziła wdzięcznośc werbalnie i chwała im za to,bo rąk i nóg nie czuje dzisiaj.
Nie wiem co ma do siebie nocna zmiana,bo roboty generalnie jest mniej niż na dniówce,ale czuję sie jakbym zaorała całe pole sama,bez pomocy nawet konia.Oczywiście z dniówek wracam też w stanie nie do uzycia,ale rano wstaję i zasadniczo jestem jak nowa.Nocka wyłącza mnie z życia na cały nastepny dzień.Coś powoduje,że snuję sie po domu w charakterze zwłok,lepiej ode mnie nic nie chcieć,nie gadac do mnie,a najlepiej wogóle unikac mnie wzrokiem i ignorować moja obecnośc,tym bardziej,że jestem zupełnie nieprzydatna.Zrobienie herbaty sobie wydaje mi sie wysiłkiem niebotycznym.Mozliwe,że przyczyną jest mój podeszły wiek.Ale,żeby aż tak?
Jutro mam mocne postanowienie posprzątania ogólnodomowego bajzlu i nauczenia sie paru mądrych rzeczy.Potem-zobaczymy.
Zgodnie z obietnicą spróbuje wrzucic coś na temat rodzinnych sierściuchów.



Tak w ogólnej komitywie przebiegała konsumpcja "kociej"trawki,chociaz na samym początku kłólik został pacnięty za zbyt natarczywe spozywanie.Lola je bardzo dostojnie.

Nawet w pochmurne dni Lola jest wierną obserwatorką ptaszków,sypialniane okno to takie jest CCTV.



Czasm kot włazi w mniej dostepne miejsca i ma zdziwioną mine,kiedy zostaje odnaleziony...



Kłólik wypoczynkowy...(wersja dłuższa)



Sami więc widzicie,że wszystko po staremu i sierściuchy nadaja naszemu życiu posmak pewnej stałości...
Do nastepnego razu
Take care!

wtorek, 19 października 2010

Uprzejmie proszę...

Uprzejmie prosze o usprawiedliwienie mojej nieobecności na blogu z przyczyn obiektywnie mało ważnych.
No,no nie było mnie,ale jestem.Wiedziałam,że kiedyś wrócę.
Co sie działo,to Wam nie powiem,bo i tak byście nie uwierzyli.
Jednakże przeżyliśmy z Mądrzejszą Połową obawę,iż bedziemy modelową rodziną 2+2.No nie tym razem,ale niech żywi nie tracą nadziei.Nadal pozostajemy więc w składzie 2+1+2 sierście.Chciałam tutaj wrzucić zdjęcie rzeczonych,ale nie mogę bo....Image uploads will be disabled for two hours due to maintenance at 5:00PM PDT Wednesday, Oct. 20th.
Przyszło mi też na stare lata iść do szkoły,mając okazję poświecić przykładem młodszej latorośli,jaka to mamunia ambitna i jakież świetne oceny za swoje assaignmenty otrzymuje,pilnie ucząc się o social science.
Nie jest to wprawdzie uniwersytet trzeciego wieku,no ale biorąc pod uwagę,mój podeszły wiek,to prawie.
Pierwszy esej napisany,czeka na ocenę i przyznam,że trzęsę posladkami,co będzie jak się pani tutorce średnio spodoba,bo dziecię krytyczne do bólu i nie ma przeproś.Jak się ma lat 15 to jest albo czarne,albo białe.
Pani tutorka na pierwszym tutorialu oświadczyła nam z uroczym usmiechem,że ona jest "very part time",co w wolnym tłumaczeniu oznacza "nie zawracac mje dupy,bo mje za cztery godziny około tygodniowo płacą i zerknę se w majle jak będę miałą kaprys".
Ujrzawszy więc temat,moje self confidence wybuchnęło ironicznym śmiechem,kiedy wczytałam się w "booklet" wlazło pod łózko i zaczęło głośno szlochać.No,ale.Przecież nie będzie jakiś angielski uniwersytet pluł nam w twarz.Przeraziło mnie mocno,ze ma być 750 słów.Skąd ja do cholery wezmę 750 słów ,ze by opisać inequalities and differences,skoro dla mnie to to samo.Odbywszy telefoniczną konsultacje z koleżanką anglistką,oraz balkonową konsultację (w domu sie nie jara) z Mądrzejszą Połową,siadłam i zaczęłam pisać.Stworzywszy dziełko,z powątpiewaniem policzyłam słowa.Ręcznie!Bo mnie nikt nie ponformował,ze w open office jest funkcja :"policz słowa".Wyszło cuś kole tysiąc.Nosz,nie wiedziałam,żem taka aż tego....Teraz co wywalamy.Kiedy wywaliłam,co uznałam,ze można wywalić,moj esej stracił sens,więc wraziłam to wywaliłam na nowo i wywaliłam inne.Lepiej.Ale dalej 850.No żeby cię pokręciło komisjo akademicka.Wywaliłam troche z tego co wywaliłam wcześniej i jest.736! Jeszcze references i będzie git.Czyli jeszcze mi troche brain cells zostało.
To buzi Wam