wtorek, 26 stycznia 2010

Nastrojowo...

...bo znalazłam na wykopie taki oto cudny kawałek...



Chór i orkiestra niesamowite.
Ogólnie jest dobrze i właściwie nie ma o co się tego...Praca jednak w tym koszmarnym miejscu wywołuje u mnie jakiś marazm i stany depresyjne.Żadnych możliwości rozwoju,podwyżek..nic.W dodatku współpracownicy (czytaj:nursy) doprowadzą mnie do szewskiej pasji i tylko chyba jakaś ogromna siła woli powstrzymuje mnie,żeby nie przekazać im moich przemyśleń i to w dodatku za pomocą krzyku.
Szefowa,która była odeszła sobie (z Bogiem) się okazało,że wraca,bo ta,która nastała po niej miała dość robienia za marionetkę (chyba) i powiedziała:nie.Albo jestem DON,albo nie.Jak jestem,to wprowadzam zmiany (baaardzo dla nas korzystne,nie powiem),a jak nie mogę nic zmienić to wypchajcie się sianem i trocinami.I se poszła.Się nie dziwię.Odpowiedzialność jest jej,więc wiadomo,że chciała ulepszeń.Teraz wracamy do punktu wyjścia i znów będę słuchać,że night staff ma zakaz spania na nocce.W życiu nie widziałam nikogo tam spać,ale cóż...szefowa wie lepiej.Zresztą trudno byłoby spać pracując z nursą,która zadu nie ruszy na dzwonek,bo to poniżej jej godności kwalifikacji(!),a dzwonek dzwoni bez przerwy.Przy takiej ilości rezydentów,w dodatku z niezbyt precyzyjnie dobranymi lekami,no to dzwoni ten dzwonek i dzwoni,całą noc.
Nie jest to wcale sytuacja normalna,jak sie okazuje.Nowe staffy co przyszły są zaskoczone,bo pracowały se były w nursing homach różnistych i dzwoniły dziadki może raz,lub dwa razy w ciągu nocy,w porywach do trzech i wtedy to była ciężka nocka.Nie mówiąc o tym,że agresywny pacjent zdarzał się może jeden,dwóch i natychmiast był pacyfikowany farmakologicznie,ze względu na bezpieczeństwo staffu i współmieszkańców.
U nas co który przychodzi to agresja aż tryska i nie powiem Wam ile raz znaleźliśmy się pośrodku pola bitwy,rozdzielając ich,żeby się nie wytłukli nawzajem.A może właśnie nie powinniśmy ich rozdzielać? Może to tak rodzaj selekcji naturalnej jakiejś.Słabsi muszą odejść.Jeśli tak,to w takim razie ja za bardzo w naturę ingeruję.Nie mniej jednak cały care staff łazi posiniaczony w różnych miejscach,z powykręcanymi niejednokrotnie nadgarstkami,o uporczywych bólach kręgosłupa nie wspomnę,co jest oczywiste,bo drugi rodzaj pacjentów który przychodzą,po agresywnych, to są ci ciężcy(w sensie,że se sadło wyhodowali),bez możliwości poruszania się.Ostatnio naszą ulubiona rozrywką na przerwach jest pokazywanie sobie gdzie kto ma siniaka i przez kogo wykonanego.Co dziwne-nursy rzadko kiedy ciepią na takie przypadłości,co pozwala nam podejrzewać,że chyba nie zbliżają się zbytnio do rezydentów,a leki podają im na zasadzie jakichś rzutów w dal do celu(cel-otwarta buzia),czy cuś...ciekawe jak opatrunki robią...Żeby być sprawiedliwą muszę powiedzieć,że kilka nursów jest naprawdę cool,pomagają jak potrafią i chwała im za to.Niedawno,śmiałam się całą zmianę jak mi nasz 120-kilowy nurs (przemiły zresztą gość i do tego naprawdę fachura),opowiadał,jak go spacyfikowała nasza kochana pacjentka,na oko około 40 kilo i 140 cm wzrostu.Obrażenia nursa:podbite oko (ma kobitka laskę,a jak...) i wykręcony nadgarstek.Obrażenia pacjentki:nie stwierdzono.Chciał był ją borok położyć spać.
Nasz uroczy NH jest znany wśród dublińskich szpitali z tego,że jak już żaden NH pacjenta nie chce,bo rzeczony jest trudny i mało współpracujący-to nasz NH weźmie na pewno.Wiemy,bo nam nasze part-time nursy mówiły,co to full time po szpitalach mają.
Toż się nie dziwcie,żem psychicznie poległa i warczeć na rodzinę zaczęłam,jak tylko mi sie oko otworzyło po odsypianiu nocy.
Szukam więc ukojenia w necie,miłe memu sercu strony odwiedzając.No trafiam na takie przeurocze różne...które jak balsam na moją posiniaczoną duszę...Bo normalnie to jestem taka zmęczona....



A nawet tak zmęczona...



No troszkę mi sie lepiej zrobiło,jak sobie popisałam i może nawet jutro przestanę warczeć.

Na koniec Solange.



P.S.Wiadomości z ostatniej chwili:zima ma wrócić do Ire w lutym...



Się będzie działo...
Take care!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz