środa, 22 sierpnia 2012
piątek, 6 lipca 2012
Zostałam zmotywowana...
...przez Abiego, więc piszę:))
Długa przerwa była spowodwana studiami, egzaminami i tego typu pierdołami.
Żyję jednak, i mam się dopsz. Koty też. Rządzą nami jak zwykle.
Co kot robi, kiedy nie zostanie nakarmiony o jedynej słusznej porze- szósta rano? Nie pokażę palcem kto wraca o tej godzinie z pracy i karmi koty. Potem ma day off, a koty się znają na zegarku! Zatem...
6.05 - Kot Czarny podejmuje akcję. Dam głowę, że został namówiony do tego przez Kota Pasiastego, który nigdy nie zniżyłby się do proszenia o żarcie, z racji posiadania królewskich ancestorów. Wysyła więc plebs (Kota Czarnego). Mówiłam już, że kiedy sytuacja tego wymaga, potrafią ze sobą świetnie współpracować.
6.15 - Kot Czarny ładuje się człowiekowi na głowę, mrucząc jak traktor, bacznie uważając, aby włochaty ogon znalazł się na człowieka twarzy (w ustach) a zimy mokry szpiczasty nosek w okolicach ludzkiego oka. Mruczenie człowiekowi w oko to jest dopiero hardcore.
6.30 - ogon zaczyna wachlować uderzając po glacy* człowieka śpiącego obok człowieka docelowego. A nuż....
6.30 - z powodu braku jakiejkolwiek reakcji ze strony ludzi, Kot usadawia się na parapecie powyżej łóżka i wgapia się hipnotyzująco. Ponieważ jest czarny jak smoła, a w pokoju ciemnawo, wrażenie żółto-zielonych ślepi jest nie dla ludzi o słabych nerwach.
7.00 - ludzie bezczelnie śpią dalej, więc Kot spośród miliona swoich zabawek wybiera jedyną myszkę, z której nie udało nam się chirurgicznie usunąć dzwoneczka, i biega z nią po całym domu tupiąc jak słoń i mowiąc: prrrrrr.
7.15 - Kot Czarny miauczy histerycznie pod pokojem młodej. Młoda jak śpi to zapada w coś w rodzaju śpiączki, więc w duchu życzę mu powodzenia...
7.20 - Kot wraca do sypialni i zrzuca z hukiem mysz komputerową...
7.30 - Kot zgrabnie ląduje na nocnym stoliku i zaczyna szampańską zabawę z zatyczkami do uszu (takie wiecie, że niby wygłuszające).
7.40 - Kot zrzuca z nocnego stolika ładowarkę do telefonu, pojemniczek z soczewkami, krem na noc pod oczy (może zauważył, że mu się zmarszczki robią i chciał sobie smarnąć...) oraz buteleczkę z oliwką do skórek.
7.45 - człowiek płci męskiej, czując się winnym gramoli się z wyra, ze słowami, które nie nadają się do przytoczenia i idzie do kuchni dać biednym, głodnym kotkom mokrego żarcia. Suche w miskach jest naturalnie, ale cóż to za atrakcja...
W czasie tych wszystkich (jakże jednak skutecznych) zabiegów Kota Czarnego, Kot w Paski leży na kocim drzewku, udając że śpi. W momencie otwierania saszetki z żarciem materializuje się nagle przy michach.
8.00 - Kot Czarny opędzlowawszy dwie michy (bo Kot w Paski właściwie wylizuje tylko sosik bądź galaretkę) idzie do kuwety zostawić pamiątkę, po czym biega jak szalony po chacie z triumfalnym :prrrrrrr!
8.15 - człowiek odkleja sobie oczy i wstaje bo ma tutorial w szkole (Szlag!)
Jak więc widać mamy się dobrze i kwitniemy, a zwłaszcza lilie balkonowe. Nareczcie!
Koty natomiast przechodzą różne metamorfozy...
To tyle od nas...
Take care!
*glaca - ze śląskiego:łysina
Co kot robi, kiedy nie zostanie nakarmiony o jedynej słusznej porze- szósta rano? Nie pokażę palcem kto wraca o tej godzinie z pracy i karmi koty. Potem ma day off, a koty się znają na zegarku! Zatem...
6.05 - Kot Czarny podejmuje akcję. Dam głowę, że został namówiony do tego przez Kota Pasiastego, który nigdy nie zniżyłby się do proszenia o żarcie, z racji posiadania królewskich ancestorów. Wysyła więc plebs (Kota Czarnego). Mówiłam już, że kiedy sytuacja tego wymaga, potrafią ze sobą świetnie współpracować.
6.15 - Kot Czarny ładuje się człowiekowi na głowę, mrucząc jak traktor, bacznie uważając, aby włochaty ogon znalazł się na człowieka twarzy (w ustach) a zimy mokry szpiczasty nosek w okolicach ludzkiego oka. Mruczenie człowiekowi w oko to jest dopiero hardcore.
6.30 - ogon zaczyna wachlować uderzając po glacy* człowieka śpiącego obok człowieka docelowego. A nuż....
6.30 - z powodu braku jakiejkolwiek reakcji ze strony ludzi, Kot usadawia się na parapecie powyżej łóżka i wgapia się hipnotyzująco. Ponieważ jest czarny jak smoła, a w pokoju ciemnawo, wrażenie żółto-zielonych ślepi jest nie dla ludzi o słabych nerwach.
7.00 - ludzie bezczelnie śpią dalej, więc Kot spośród miliona swoich zabawek wybiera jedyną myszkę, z której nie udało nam się chirurgicznie usunąć dzwoneczka, i biega z nią po całym domu tupiąc jak słoń i mowiąc: prrrrrr.
7.15 - Kot Czarny miauczy histerycznie pod pokojem młodej. Młoda jak śpi to zapada w coś w rodzaju śpiączki, więc w duchu życzę mu powodzenia...
7.20 - Kot wraca do sypialni i zrzuca z hukiem mysz komputerową...
7.30 - Kot zgrabnie ląduje na nocnym stoliku i zaczyna szampańską zabawę z zatyczkami do uszu (takie wiecie, że niby wygłuszające).
7.40 - Kot zrzuca z nocnego stolika ładowarkę do telefonu, pojemniczek z soczewkami, krem na noc pod oczy (może zauważył, że mu się zmarszczki robią i chciał sobie smarnąć...) oraz buteleczkę z oliwką do skórek.
7.45 - człowiek płci męskiej, czując się winnym gramoli się z wyra, ze słowami, które nie nadają się do przytoczenia i idzie do kuchni dać biednym, głodnym kotkom mokrego żarcia. Suche w miskach jest naturalnie, ale cóż to za atrakcja...
W czasie tych wszystkich (jakże jednak skutecznych) zabiegów Kota Czarnego, Kot w Paski leży na kocim drzewku, udając że śpi. W momencie otwierania saszetki z żarciem materializuje się nagle przy michach.
8.00 - Kot Czarny opędzlowawszy dwie michy (bo Kot w Paski właściwie wylizuje tylko sosik bądź galaretkę) idzie do kuwety zostawić pamiątkę, po czym biega jak szalony po chacie z triumfalnym :prrrrrrr!
8.15 - człowiek odkleja sobie oczy i wstaje bo ma tutorial w szkole (Szlag!)
Jak więc widać mamy się dobrze i kwitniemy, a zwłaszcza lilie balkonowe. Nareczcie!
Koty natomiast przechodzą różne metamorfozy...
To tyle od nas...
Take care!
*glaca - ze śląskiego:łysina
wtorek, 27 marca 2012
U mnie...
...nic sie nie zmieniło...

Wracając spod prysznica, będąc po prostu fantastyczna, potknęłam się o kota czarnego (partyzant?) i walnęłam nogą o drzwi. Teraz boli mnie juz nie tylko łokieć (przyczyna nieznana, wstępna diagnoza: podeszły wiek), ale i mały palec u nogi (przyczyna jak najbardziej znana). Mogłabym przysiąc,że słyszałam jak kot w paski rechocze złośliwie pod wąsem. Podejrzewam,że tymczasowo zawiesili broń i zawiązali koalicję, celem wymuszenia na mnie karmy w puszce. Jestem twarda. Kot w paski ma nadwagę i nie wolno mu dawać o! Strach pomyśleć co ten duet wymyśli nastepnym razem. Biorąc pod uwagę kocią inteligencję, powinnam sie ubezpieczyć na życie. No moze przynajmniej od nieszcześliwych wypadków, bo oni doskonale wiedzą,że martwa nie dam rady otworzyć puszki.
"Prrrrr?"- spytał kot czarny wkładając jedyną przednia łape jaką posiada do mojego talerza z kurczakiem.

Wracając spod prysznica, będąc po prostu fantastyczna, potknęłam się o kota czarnego (partyzant?) i walnęłam nogą o drzwi. Teraz boli mnie juz nie tylko łokieć (przyczyna nieznana, wstępna diagnoza: podeszły wiek), ale i mały palec u nogi (przyczyna jak najbardziej znana). Mogłabym przysiąc,że słyszałam jak kot w paski rechocze złośliwie pod wąsem. Podejrzewam,że tymczasowo zawiesili broń i zawiązali koalicję, celem wymuszenia na mnie karmy w puszce. Jestem twarda. Kot w paski ma nadwagę i nie wolno mu dawać o! Strach pomyśleć co ten duet wymyśli nastepnym razem. Biorąc pod uwagę kocią inteligencję, powinnam sie ubezpieczyć na życie. No moze przynajmniej od nieszcześliwych wypadków, bo oni doskonale wiedzą,że martwa nie dam rady otworzyć puszki.
"Prrrrr?"- spytał kot czarny wkładając jedyną przednia łape jaką posiada do mojego talerza z kurczakiem.
sobota, 24 grudnia 2011
poniedziałek, 12 grudnia 2011
Z życia "Dębowego skrzydła"...
-Ubierz mi buty- poprosiła Angela łzawym głosem.
-Zaraz- odpowiedziałam- najpierw spodnie.
-Dlaczego zdjęłaś mi spodnie? Zostawiłaś mnie tutaj bez spodni,nie lubisz mnie.Dlaczego mnie nie lubisz?- zawodziła Angela
-Były mokre- wycedziłam, schylając się i próbując wpasować swój zadek pomiędzy umywalkę, a kosz na zużyte pieluchy w niewielkiej toalecie.
-Ubierz mi buty- zażadała stanowczo Angela,waląc mnie po plecach.
-Kto tutaj jest?-spytał pogodnie Andy wjeżdżając z impetem do łazienki na wózku.
-Widziałaś może mojego męża?-spytała Doreen wyłaniając się zza drzwi-taki wysoki,mamy razem iść grac w golfa.
-Nie chcę już- orzekł Andy podając mi na wpół zjedzony jogurt.
-Ubierz mi buty- zawyła Angela.
-Kochanie,powinnaś ubrac jej buty-orzekła Doreen zamykając za soba drzwi toalety i gasząc światło.
A tak z nowości,to dzisiaj zostałam uhonorowana przez BSY Group dyplomem - certyfikatem w dziedzinie:
Helath Care- Managing challenging Behaviour
Przyda się, jak widac:))
Słowo na dzisiaj...

Take care!
-Zaraz- odpowiedziałam- najpierw spodnie.
-Dlaczego zdjęłaś mi spodnie? Zostawiłaś mnie tutaj bez spodni,nie lubisz mnie.Dlaczego mnie nie lubisz?- zawodziła Angela
-Były mokre- wycedziłam, schylając się i próbując wpasować swój zadek pomiędzy umywalkę, a kosz na zużyte pieluchy w niewielkiej toalecie.
-Ubierz mi buty- zażadała stanowczo Angela,waląc mnie po plecach.
-Kto tutaj jest?-spytał pogodnie Andy wjeżdżając z impetem do łazienki na wózku.
-Widziałaś może mojego męża?-spytała Doreen wyłaniając się zza drzwi-taki wysoki,mamy razem iść grac w golfa.
-Nie chcę już- orzekł Andy podając mi na wpół zjedzony jogurt.
-Ubierz mi buty- zawyła Angela.
-Kochanie,powinnaś ubrac jej buty-orzekła Doreen zamykając za soba drzwi toalety i gasząc światło.
A tak z nowości,to dzisiaj zostałam uhonorowana przez BSY Group dyplomem - certyfikatem w dziedzinie:
Helath Care- Managing challenging Behaviour
Przyda się, jak widac:))
Słowo na dzisiaj...

Take care!
sobota, 26 listopada 2011
Samochodowe rozmowy z dziecięciem...
Jedziemy z dzidzią odebrać Maniucha z kastracji, droga piękna,że aż się chce jechać.
- Zdążymy, nie martw się- mówię do dziecka patrząc kątem oka na zegar w samochodzie -Nawet właściwie będziemy za wcześniej, tu nigdy nie ma korków.
- No ty zawsze jesteś wczesniej niż trzeba- zauważyło dziecię- mam to po tobie. Bo babcia się wszędzie spóźnia.
Wykorzystałam moment na umoralniającą gadkę,że nie wolno sie spóźniać, bo to świadczy o braku szacunku,bla,bla,bla...Zakończyłam stwierdzeniem,że jestem punktualna do bólu i już. I tak ma być! Z przytupem!
- w tej lecznicy sobie na pewno pomyślą: O Boże,znowu ta punktualna baba przyjechała...-podsumowała mnie filozoficznie dzidzia.
Nie mogłam złapać tchu przez resztę drogi i pani z lecznicy się mnie pytała czy wszystko ok, bo leciały mi łzy, po czym zaczęła mnie zapewniać,że Maniut zniósł zabieg bardzo dobrze i nie powinnam sie już martwić...
Słowo na sobotę...

Take care!
- Zdążymy, nie martw się- mówię do dziecka patrząc kątem oka na zegar w samochodzie -Nawet właściwie będziemy za wcześniej, tu nigdy nie ma korków.
- No ty zawsze jesteś wczesniej niż trzeba- zauważyło dziecię- mam to po tobie. Bo babcia się wszędzie spóźnia.
Wykorzystałam moment na umoralniającą gadkę,że nie wolno sie spóźniać, bo to świadczy o braku szacunku,bla,bla,bla...Zakończyłam stwierdzeniem,że jestem punktualna do bólu i już. I tak ma być! Z przytupem!
- w tej lecznicy sobie na pewno pomyślą: O Boże,znowu ta punktualna baba przyjechała...-podsumowała mnie filozoficznie dzidzia.
Nie mogłam złapać tchu przez resztę drogi i pani z lecznicy się mnie pytała czy wszystko ok, bo leciały mi łzy, po czym zaczęła mnie zapewniać,że Maniut zniósł zabieg bardzo dobrze i nie powinnam sie już martwić...
Słowo na sobotę...

Take care!
wtorek, 15 listopada 2011
Zepsuło mi się...
...oddychanie. Normalnie. Nie mogłam sobie głęboko odetchnąć. Nie moge nadal.To znaczy po siedemnastej próbie sie udaje. Albo ziewam.
Poszłam, poszłam, nie ma żartów. Polski dochtór, porządny, żeby nie było. Posłuchał, popukał.Potem kazał mje dmuchnąć w rurkię, zachwycił się dmuchaniem, potem wynikami dmuchania. Że ładne. I że normalne. I że nie zasłużyłam se na COPD jeszcze. Nosz. Stwierdził,żem zestresowana. Fakt, jestem. Nastoletnie dziecko plus praca na full time, plus studia, plus narzeczony, plus inwentarz może człowieka czasem zdezorientować, żeby nie powiedzieć wkurwić. Dał mje xanax i magnez. Tylko, że dzisiaj żre czwarty i mje nic lepiej. Sprawdziłam sobie juz objawy legionelli w necie i inne kfjatki. Nawet mje wyszło, że może to kręgosłup. Fakt, że mnie napier... odczuwam potworny ból, no ale jak się pracuje gdzie sie pracuje to umówmy się, że od cudów jednak był taki co po wodzie chodził. Póki co mam czekać dwa tygodnie i do dochtora wrócić. Na dalszą diagnostykę. Się zastanawiam, może powinnam testament spisać, bo mnie słowo "diagnostyka" optymizmem w tym kraju nie napawa. Jeszcze sobie może szczele morfologię jaką, bo mnie ostatnia pod względem poziomu żelaza taka średnia wyszła, żeby nie powiedzieć, że ło matko. A u mnie z jedzeniem tabletek to tak różnie. Dementywna bywam.
Trzymajcie kciuki, bo muszę wymyśleć komu w testamencie pierdzionek zaręczynowy z szesnastoma (sic!) diamentami i szafirem zapisać. Bo że nie smarkuli to wiadomo.
Póki co będe sobie powtarzać że...

Take care!
Poszłam, poszłam, nie ma żartów. Polski dochtór, porządny, żeby nie było. Posłuchał, popukał.Potem kazał mje dmuchnąć w rurkię, zachwycił się dmuchaniem, potem wynikami dmuchania. Że ładne. I że normalne. I że nie zasłużyłam se na COPD jeszcze. Nosz. Stwierdził,żem zestresowana. Fakt, jestem. Nastoletnie dziecko plus praca na full time, plus studia, plus narzeczony, plus inwentarz może człowieka czasem zdezorientować, żeby nie powiedzieć wkurwić. Dał mje xanax i magnez. Tylko, że dzisiaj żre czwarty i mje nic lepiej. Sprawdziłam sobie juz objawy legionelli w necie i inne kfjatki. Nawet mje wyszło, że może to kręgosłup. Fakt, że mnie napier... odczuwam potworny ból, no ale jak się pracuje gdzie sie pracuje to umówmy się, że od cudów jednak był taki co po wodzie chodził. Póki co mam czekać dwa tygodnie i do dochtora wrócić. Na dalszą diagnostykę. Się zastanawiam, może powinnam testament spisać, bo mnie słowo "diagnostyka" optymizmem w tym kraju nie napawa. Jeszcze sobie może szczele morfologię jaką, bo mnie ostatnia pod względem poziomu żelaza taka średnia wyszła, żeby nie powiedzieć, że ło matko. A u mnie z jedzeniem tabletek to tak różnie. Dementywna bywam.
Trzymajcie kciuki, bo muszę wymyśleć komu w testamencie pierdzionek zaręczynowy z szesnastoma (sic!) diamentami i szafirem zapisać. Bo że nie smarkuli to wiadomo.
Póki co będe sobie powtarzać że...

Take care!
Subskrybuj:
Posty (Atom)