wtorek, 19 stycznia 2010

Skutki zimy...

...w Ire są takie,że przez tydzień nie mieliśmy wody bo zamarzło i pękło.Było sobie raz na 30 lat minus dwanaście i się Irlandia wzięła i wysypała.Soli na posypanie dróg-brak,szkoły-zamknięte przez dodatkowy tydzień.O uroczym skutku ubocznym w postaci braku wody-nie wspomnę,bo mnie skóra cierpnie jak se przypomnę.Oczywiście zostaliśmy przeproszeni "za uniedogodnienia" na łamach urzędowej strony internetowej,ale...
Kota i kłólik mieli to centralnie w okolicach ogonów,gdyż jak wiadomo potrafią się umyć,że tak powiem-własnym sumptem,więc żadne im wodociągi miejskie i popękane rury łaski nie robią.Odpoczywały więc i relaksowały się bez większych zakłóceń.
Zawsze się zastanawiam jak to jest,że kota potrafi utworzyć piękne,doskonale równe kółeczko.Dlatego jest doskonalsza niż każdy jeden człowiek...



Po zrobieniu zdjęcia,otworzyło się jedno oko i spojrzało na mnie z wyrzutem.

Integracja międzygatunkowa przebiega pomyślnie,aczkolwiek powoli.Kota ciągle czujnie obserwuje kłólika,kłólik natomiast jest jej bardzo ciekawy i kiedy tylko nadarza się okazja wącha Lolunię w piętę (wyżej nie bardzo sięga),na co Lola z absolutnym wstrętem na mordce ucieka,a jej oczy zdają się krzyczeć:"ojesus!powąchał mje!!!"
Powoli,powoli to się zmienia,Lola z miną udzielnej księżnej łaskawie daje sobie powąchać pięty,a nawet czasem i nosek,ale natychmiast potem przybiega do nas mówiąc:"ha! jaka jestem dzielna! teraz poproszę o troszeczkę tej małej tuńczykowo-krewetkowej puszeczki z lodówki".Całe to zdanie zawiera w jednym przeciągłym,uroczo-błagalnym :"Maaaaaaaaaaa?".
No bo ona "miau" to tak raczej rzadko mówi.Nie mniej jednak...



A raz nawet tak było...



...Za co Lolunia została później przez młodą ukoronowana...



Faktem tym jak widać,była średnio zachwycona,ale zniosła to z godnością.
Dzień wolny zaraz mi się kończy i właściwie nie zrobiłam nic produktywnego,no ale jak sie ma tylko jeden wolny dzień,to nie wiadomo za bardzo za co zabrać się najpierw i w nawale zajęć stwierdziłam,że...a mam to w tyle.Odpoczywam se.Tak więc siedzę,grzebie po necie i żłopię kawkę z mojego nówka-ekspresiku do kawy(już w ogóle magnezu w organizmie nie będę miała,ale co tam....),który już,już niebawem stanie na nówka-półeczce ( a takie zakupy se szczeliłam z samego rana po nocce,a co...),tylko półeczka skończy się skręcać.Mam nadzieję,że jutro.Mój książę nad tym pracuje,tylko borok* do pracy musiał iść.Taki pech.
Idę sie relaksowac dalej i wypłukiwać se magnez z organizmu:))
Take care!


*borok-biedaczek,nieboraczek
No jestem ze Śląska to wiecie...takie mi się zdarzają te....Ale "boroka" akurat bardzo lubię i używam często.
P.S. Jak jest "borok" po angielsku? No jakoś musi być.Nie przyjmuję do wiadomości nieistnienia tego słowa w języku obcym.

3 komentarze:

  1. Krucapysk - myślałem że "se" to jest z Podhala... a to na Śląsku też? Koniec świata :)

    Czy ktoś próbopwał wcześniej krzyzować kota z królikiem? Raz widziałem film o krzyżówce słonia ze świnką morska (nieudana, musze dodać bo się spili za bardzo) - ale to w South Parku było...

    Pozdrowienia z northista - u nas co prawda przymrozeczek jescze na chwilę rano złapał ale ogólnie idzie ku wiośnie. Zasadniczo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właściwie po śląsku jest bardziej "sie",niz se chyba np.wezna sie konsek wusztu,no ale tak se jakos zapożyczyłam może....:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, to wychodzi na to, ze polnocy kawalek wyspy jakis lagodniejszy klimat ma. Czy cos. Pare dni sniezku, pare dni mrozow (tak do -5 max), nic nie zamarzlo, nic nie peklo (az dziw, biorac pod uwage cudowne "orurowanie" zewnetrzne). Z mainlandu tez sygnaly o klesce zywiolowej dochodzily, a tu nic :)

    P.S. Na mazowszu tez sie "se" uzywa.
    P.P.S. Informacyjnie - zmienilam nazwe bloga na "Na skraju swiata" :)

    OdpowiedzUsuń