piątek, 6 listopada 2009

Lazy friday....

Trzeci (i ostatni) wolny dzień.Czas sobie płynie powoli i bardzo przyjemnie.Udawszy się na zakupy (geldtag:P) i nabywszy sweterek i buty dla siebie oraz mięciusi szal i parę innych drobiazgów dla mamy,poczułam się szczęśliwsza.Czyżby objaw zakupoholizmu?
Eeeee...pies trącał.Ciężko pracuje,coś mi się od życia należy.
Wczoraj miałam miłych gości.Odwiedziła mnie Hanka,koleżanka z pracy,i jej chłop,z którym też pracuję i który wpienia mnie niemiłosiernie.Wpienia mnie w pracy,prywatnie nawet go lubię.Towarzystwo mieliśmy więc takie więcej międzynarodowe,bo łon jest Bułgarem.
Hanka jest na etapie uczenia się jeździć,dotarli więc do mnie z przygodami,mianowicie garda zwróciła jej uwagę,że głupio jeździ.No też mi coś.Trzy czwarte Irlandczyków głupio jeździ i nikt z tego powodu problemu nie robi.Nie mniej w końcu dotarli i spędziliśmy czas miło.Dzisiaj wybieramy się do znajomych na parapetówkę,co czyni nas osobnikami wielce towarzyskimi w tym tygodniu.
Wczorajsza wizyta była poprzedzona sprzątaniem mieszkania i Lola dzielnie pomagała mi sprzątać w szafce...



A dzień wcześniej spędzałyśmy sobie wieczór we trójkę....



A to dowód na to,że kot Lola kotem mocno wąsatym jest....



I na koniec zagadka...



Które giry należą do kogo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz