środa, 25 listopada 2009

Sen...

Obudziwszy się o 6 dziś rano,(nie tak zupełnie sama,mądrzejsza połowa mnie obudziła,bo wróciła ze pracy i do mnie gadała) ,niestety nie mogłam już usnąć,zawiozłam więc Młodą do szkoły i szalałam po domu ze ścierą.Ponieważ jednak kiedyś w końcu człowiek spać musi zasnęłam pod wieczór,sen miałam dziwny.Śnił mi się mój były mąż i babcia Władzia,że mnie całuje w policzek,obudziłam się,to Młoda mnie całowała,bo sobie zażyczyłam być obudzona,ale sen zrobił na mnie wrażenie niesamowite.Przede wszystkim babcia-nie dementywna,taka jak była kiedyś i za jaką bardzo tęsknię,rzeczowa,lubiejąca pogadać,dająca rady,czy ktoś sobie życzył,czy nie.Ale obecna zawsze,zawsze w domu,zawsze ucieszona na widok swoich dzieci i wnucząt.Miała swoje wady,ale kurde...cholernie za nią tęsknię.Nie chce,żeby była taka jak teraz.Skoro Bóg zdecydował się ją trzymać na świecie tak długo,jaką dał jej jakość tego życia?Zawsze była bardzo ruchliwa,wszędzie jej było pełno,teraz z ciężką demencją,nie może się odnaleźć,niczym zająć.Ale tak to już z demencją jest.Nie mniej bardzo tęsknię,za wpadaniem do niej w ciągu dnia i piciem razem cappucino,które tak lubiła,z jakimiś ciasteczkami.Nawet słuchać jej gderania.Ale zawsze była taka mocna.Taka skała.Bardzo nam Ciebie babciu brakuje.

Zmieniam temat,bo mi smutno.
Taki to wierszyk Klimka znalazłam dzisiaj w necie i zamieszczam,mam nadzieję,ze mogę...


ŻEBY CZŁOWIEK NIE
MIAŁ ZŁUDZEŃ

Żeby człowiek nie myślał, że jest doskonały
i żeby nie miał złudzeń, że się z Bogiem zbratał,
że wszystkie mu zwierzęta będą się kłaniały
i uznają, że właśnie on jest panem świata -
żeby więc człowiek nie wpadł w samouwielbienie,
by poznał jak ułomna jest z niego istota,
Bóg dał mu przykazania, rozum i sumienie,
a gdy to nie pomogło, wtedy stworzył KOTA.



Napracowałam się jak chłop pańszczyźniany,jeszcze tylko jutro na dole...i prawie mogę przyjmować gości.Kota niewiele sobie z tego sprzątania robiła i cały dzień była w doskonałym humorze.Kiedy ja w pocie czoła myłam okna,ona doskonale bawiła się sznurkiem od żaluzji,kiedy szorowałam półki w kuchni,przyszła sprawdzić dokładnie każdą półkę osobiście.Kiedy myłam lodówkę,
za doskonałą zabawę uznała pozrzucanie mi z kuchennego blatu rzeczy,które z lodówki powyjmowałam,zupełnie nie rozumiejąc,czemu mnie to nie bawi.Zmiesmaczona moim brakiem poczucia humoru poobserwowała mnie trochę spod bananowca...


I poszła spać do pokoju młodej,zresztą zauważyła,ze wyciągam odkurzacz i wolała się ewakuować w jakieś spokojniejsze miejsce...



Po powrocie Alicji ze szkoły nadszedł czas zabawy...



Dzień był męczący,ale owocny.Jutro następny taki,a w piatek...do pracy.Życie.
No to narta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz